Bóg założył Kościół i powołał go do głoszenia Królestwa Bożego. On nie chce zbawiać nas pojedynczo, ale pragnie zbawiać nas w Kościele i nie bez powodu powierzył role tego Kościoła nam ludziom, nam, jako zgromadzeniu, jako grupie ludzi, jako także tej wspólnocie. Bardzo proszę otwórzmy teraz Biblię i przeczytajmy Ps 133. Słowo Boże wyraźnie podkreśla nam ,że Pan błogosławi w szczególny sposób tam, gdzie zgromadzeni są ludzie. Jest to bardzo zgodne z tym, czego naucza nas dzisiaj Kościół. Konstytucja dogmatyczna Kościoła mówi, że Bogu spodobało się zbawiać ludzi właśnie we wspólnocie , ludzi którzy idą razem, nie pojedynczo , nie każdego z osobna, nie indywidualnie, ale ludzi którzy są zaangażowani, których prowadzi Duch Święty. Wspólnota ma źródło w sercu Samego Boga. Wspólnota jest Kościołem, tworzą ją grzeszni ludzie, którzy zostali powołani, aby w niej być. Trwanie we wspólnocie powinno być osobistym wyborem. Podstawą wspólnoty jest miłość i zaufanie. To ja tworzę wspólnotę i jestem za nią współodpowiedzialny. Źródłem wspólnoty musi być Bóg. Jeśli tak nie jest, to wspólnota nie przetrwa trudności i nie będzie wydawała owoców. Wspólnota to nie jest grupa, która sama sobie wybiera uczestników. Jest ona kościołem do którego przychodzi każdy kto odczuwa takie pragnienie. To co jednoczy nas we wspólnocie, to: Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym (2 Kor 13,13)
REGE czyli: Różaniec, Eucharystia, Głoszenie Ewanglii - dzięki naszej Regince
Jezus powiedział do swoich uczniów: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą (Mt 7,7-11).
Kiedy pewnemu młodemu człowiekowi powiedziałem, że piszę do „Przewodnika” o karze Bożej, ten zapytał mnie, czy powiedziałem kiedykolwiek o tym kazanie. Nie powiedziałem. Dlaczego?
O karze Bożej mówić i pisać trudno. Wśród czytelników i słuchaczy zaraz pojawią się bowiem tacy, którzy postawią zarzut, że sięga się po kiepskie i nieskuteczne w efekcie narzędzie dyscyplinujące, jakim jest strach. Tym samym można zasłużyć na miano rygorysty. Inni zaś powiedzą, że to niewspółczesne i odtąd przestaną traktować człowieka poważnie.
Wiemy z małego katechizmu, że „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze”. Ale gdy przychodzi mówić o karaniu, dreszcz przebiega człowiekowi po plecach, a zaraz potem pojawiają się wątpliwości. Gdy podczas pogrzebu pewnego kościelnego dostojnika, przewodniczący celebracji zakończył kazanie słowami, by Bóg okazał się mu sprawiedliwym sędzią (w domyśle: wynagradzającym za zasługi), w świątyni powiało niepokojem, a po zakończeniu egzekwii te właśnie słowa stały się tematem komentarzy.
Na skraju głębokiego lasu żył sobie pustelnik. Ludzie z daleka i z bliska szukali u niego pociechy i rady. Życie tego człowieka wypełniała modlitwa i praca. Pewnego dnia odwiedził go młody człowiek. Przedstawił mu swoje trudności:
- Prawie codziennie czytam Pismo święte. Zgłębiam sens słów, zdań, rozdziałów. Wszystko chciałbym zapamiętać i zrozumieć. To mi się jednak nie udaje. Czy moje czytanie jest daremne?
Pustelnik słuchał uważnie chłopca, a kiedy ten skończył, poprosił go, aby wziął kosz i przyniósł wody ze strumienia. Chłopiec niechętnie wziął zabłocony kosz. Zrobił to tylko dla niego. Po drodze myślał sobie: Pustelnik nic nie zrozumiał z mojego opowiadania. Nie dał mi żadnej rady! Oczywiście wody w koszu nie udało mu się przynieść.
- Idź jeszcze raz! Być może teraz ci się uda – rozkazał pustelnik.
Chce wypróbować moje posłuszeństwo i pokorę. Dobrze. Niech i tak będzie – myślał chłopak.
Kiedy wrócił, pustelnik wysłał go trzeci, a potem czwarty i piaty raz. Chłopak w końcu nie wytrzymał i powiedział: Już więcej nie pójdę!
- I bardzo dobrze! – odrzekł pustelnik – Popatrz teraz na kosz: jest czysty. Widzisz, podobnie ma się sprawa z codziennym czytaniem Pisma świętego. Nie potrafisz wszystkiego zatrzymać dla siebie, nie potrafisz wszystkiego zrozumieć. Ale twój codzienny wysiłek nie jest daremny. Nawet nie wiesz, kiedy twoje myśli, twoje uczucia stają się czyste. Nie zdajesz sobie sprawy, dlaczego tak szlachetnie postępujesz, dlaczego dobrze myślisz i mówisz o innych. A to wszystko zawdzięczasz codziennemu czytaniu Pisma świętego”
z książki J. Machnacza, Spróbuj to przemyśleć
Odwiedza nas 3 gości oraz 0 użytkowników.